Uszanowanie,
dziś o czymś ważnym, o czym powinniśmy uczyć się od naszych
pociech, o czymś o czym zapominamy. Marzenia… Marzenia wszyscy je posiadamy,
gdy jesteśmy dziećmi, gdy dorastamy, a nawet gdy jesteśmy „świeżymi” dorosłymi.
Od marzeń wielkich, aż po te małe. Jednak z czasem zapominamy, zderzamy się z
rzeczywistością, z codziennością… trzeba przecież wstać do pracy, zapewnić
rodzinie bezpieczeństwo, posprzątać ogród, dom, wyprowadzić psa, nadrobić film…
marzenia są przytłaczane rzeczywistością, problemami, niepowodzeniami. Nie mamy
czasu na marzenia, jesteśmy „realistami”… marzenia są dla dzieci – to słyszę od
znajomych, od ludzi… bo jak mieć na coś czas co jest jedną wielką niewiadomą,
„myślą”, a czasem i „wymysłem” nierealnym? Powiem Wam coś osobistego, znowu
zacząłem marzyć… i to jest piękne.
Zapraszam.
Głównym problemem z marzeniami jest taki, że nie zakładamy
iż się spełnią. Fajnie byłoby, gdyby coś się stało, gdybyśmy coś dostali, ale na tym przeważnie
kończymy, na myśleniu. Czasami rzucamy się np. w wir pracy, doskonalenia,
treningu, ale po dniu? Tygodniu? A może i nawet godzinie odpuszczamy. Dlaczego?
Bo nie planujemy… Zaraz pomyślisz, albo już to zrobiłeś/aś „planuję jak
najbardziej! planuję! Wymyśliłem/am cel, pomyślałem/am jak długo to mi zajmie,
co potrzebuje, włożyłem/am nawet pieniążki i czas i… nadal się nie udało”.
Dlaczego tak się stało?
Gdy marzmy i planujemy jak tego dokonamy, robimy to w
„myślach”, myślimy o tym i … na tym kończymy, zapominamy, czasem wraca to do
nas nocą przed snem, gdy „walczymy sami z sobą”. Ja przez wiele lat zasypiałem
marząc, mówiąc sobie „jutro! To ten dzień!”, a dnia następnego wstawałem na
uczelnie, do pracy i… nic. Całkiem niedawno zrozumiałem na czym polega mój
błąd. Zapomniałem planować. Marzenia są złożone, trudne do spełnienia i
wymagające wiele wiele pracy...., a ja po prostu chciałem i na tym kończyłem.
Zdradzę Tobie swoją tajemnicę, bo warto tym się dzielić.
Moim sposobem na udane marzenie/cel jest przede wszystkim,
założenie notatnika i wypisywaniu wszystkich marzeń – gromadzenie wszystkiego w
głowie powoduje „zapomnienie” natłokiem wrażeń dnia codziennego, dystraktorów ,
natomiast gdy zapiszemy nadajemy temu fizyczność. Fizyczność której nie możemy
przyćmić filmem, rozmową z znajomym. Notatnik jest, leży na biurku, komodzie, w
torebce… Natrafiasz na niego kilka razy dziennie. Jednak nie na tym się kończy
moja rada, bo wypisać można ich milion i nic się nie zmieni.
Zanim jednak przejdę do konkretów, dam Ci jeszcze jedna rada
od której w zasadzie powinniśmy zacząć – wypisz swój dzień w podpunktach z zaznaczeniem
: ile śpisz, ile pracujesz/uczysz się, ile poświęcasz czasu na film/serial,
rozmowy z znajomymi… wszystkie swoje czynności. To bardzo ważne. Zrób wykres,
Twój dzień i stały czas – 24 godzinny. Sprawdź ile możesz przeznaczyć w tej
chwili na coś nowego. Sprawdź co możesz usunąć z listy, albo zmniejszyć czas
jednej czynności, ile jesteś w stanie wyciągnąć z 24 godzin czasu „wolnego” –
oczywiście, zdaje sobie sprawę, że nie mamy harmonizacji w życiu, stałego
grafiku… ale to punkt zaczepienia, tu zadziałasz razem ze mną. Co dalej?
Jak już wypiszesz kilka stron marzeń, to wróć do notatnika,
przeczytaj go i poszukaj czegoś prostego, błahego. Ja tak zacząłem. Chciałem
nauczyć się więcej o mediach, o zagrożeniach nowych mediów, ale brakowało mi
czasu, chęci, zawsze miałem to z tyłu głowy… chciałem wiedzieć, ale nie
pragnąłem tego. Wyznaczyłem więc codziennie pół godziny czasu na czytanie i w
dni „wolne” tzw. weekendowe dwie godziny. Jak możesz się domyślać, na początku
szło świetnie, a później zjazd, klapa, zawsze było „Coś innego”… Wiesz co
zrobiłem źle? Założyłem, że będę to robić, w „myślach”, znowu nie nadałem temu
fizyczności. Nie stworzyłem instrumentu, który przypominałby mi o tym, choćby
raz dziennie… dlatego też spróbowałem jeszcze raz! I udałem się do biblioteki,
księgarni (w dzień wolny), wybrałem 30 książek które chcę przeczytać i
wypisałem je w podpunktach tworząc 30 etapów, które chcę zrealizować – 30
etapów dla jednego marzenia, celu. Ułożyłem na biurku na którym pracuje na co
dzień i w pracy, w domu codziennie miałem to przed oczami… miałem przed oczami
swój cel. I realizowałem go, czasem z lepszym skutkiem, czasem z gorszym, ale
trzydzieści pozycji przeczytałem – nie od deski do deski, bo niektóre rozdziały
mnie nie interesowały, ale zrealizowałem cel. Pamiętam rozmowę podczas
odbierania przesyłki w księgarni stacjonarnej i zdziwienie, gdy na pytanie
„studiuje pan medioznawstwo”, odpowiedziałem „nie, tak po prostu czytam dla
siebie”, kobieta myślała, że zwariowałem, kto do cholery czyta akademicką
literaturę „bez przymusu”? Otóż ktoś kto ma cel i marzenie.
Dlatego zwracam się bezpośrednio do Ciebie, zacznij marzyć i
realizować swoje marzenia, cele. Nie ważne czy masz dziecko, psa, kota, masę zajęć.
Dwie godziny tygodniowo znajdziesz. Nie wpędzaj się w rolę „praca-dom”,
spełniaj się.
Udostępniając, komentując, zostawiając jakikolwiek ślad po sobie na blogu wspierasz moją pracę.
Łączę wyrazy szacunku
AntyPedagog.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz