niedziela, 13 marca 2016

Niepłynny koszmar mówienia

Uszanowanie,                         
przedstawię Ci pewną historię, chciałbym abyś ją przeczytał/a, nie zwracając na elementy poboczne i głębszy sens. 

Śniłeś/aś kiedyś o koszmarze w którym uciekałeś przed czymś co Cię goniło np. przed psem, lub próbowałeś się bronić przed czymś, ale z jakiegoś niewyjaśnionego powodu nie mogłeś nic zrobić, bądź Twoje ruchy były zbyt powolne? Pamiętasz jak nie mogłeś w śnie krzyknąć, bądź nawet przemówić? Pamiętasz tę niemoc, frustrację i lęk?

Wyobraź sobie teraz, że wchodzisz spóźniony do klasy, sklepu czy jakiegokolwiek miejsca i nie możesz wykrztusić z siebie słowa „dzień dobry”. Wyobraź sobie, że wchodzisz do małego sklepu miejskiego z listą zakupów którą wcześniej starannie przygotowałeś. Większość rzeczy wybierasz z półek, wszystko już masz, jednak najważniejszy składnik jest za ladą - za ladą za którą stoi ekspedientka. Wykładasz zakupy na ladę, ekspedientka „nabija” towar na kasę, a Ty czekasz, aż padnie pytanie „coś jeszcze?”, aby dodać co jeszcze potrzebujesz… pytanie nie pada. Wtedy podejmujesz próbę. Fraza wielokrotnie powtarzana w myślach - brzmiąca „poproszę jeszcze bułkę tartą”, wreszcie nadchodzi ten moment i słowa/fraza więźnie Ci w gardle podczas wypowiadania. Mięśnie szyi, ust, karku, rąk, klatki, brzucha napinają się. Napinają się do takiego stanu w którym czujesz wielką piłkę golfową, która utknęła Ci w gardle, a same mięśnie zaciskając się, powodują ból i problemy z oddechem. Mimo wszystko próbując przezwyciężyć ból, próbujesz wymówić cholerne „poproszę bułkę tartą”, trwa to kilka sekund, czasem nawet dwie… zanim zdasz sobie sprawę, że musisz szybko zareagować, coś zrobić... Zaczynasz zamieniać słowa w myślach, tak aby łatwiej przeszły Ci przez gardło. „Czy mógłbym prosić bułkę tartą”, „i bułkę tartą”, „chciałbym jeszcze bułkę tartą”, „tartą bułkę poproszę”, „chcę bułkę tartą”. Decydujesz się więc na niezważanie na uprzejmość i mówisz to co wydaje Ci się najprostsze i najkrótsze „i bułkę tartą”. Nie wychodzi Ci, zaczynasz wydłużać zdanie, zacinać się i powtarzasz sylaby, w efekcie zamiast bułkę tartą zamieniasz w bububububuuuuuuuuuuuuułke tatatatatatatataratą, Pani ekspedientka słucha i po chwili podaję bułkę tartą - to najlepsza możliwa opcja...ale nie zawsze tak jest, wyobraź sobie teraz że twarz ekspedientki przejawia emocje takie jak lęk, strach, zakłopotanie, wstyd, obrzydzeniem. Czy czułbyś się miło?

To teraz poproszę Cię jeszcze o ostatnie ilustrację. Wyobraź sobie teraz, że ekspedientka uśmiecha się z politowaniem i mówi „powiedz jeszcze raz, ale spokojnie”, „nie śpiesz się, bo się zacinasz, jeszcze raz, ale weź głęboki oddech” myśląc ,że Ci pomaga. Bądź zwyczajnie nie słyszy ,nie zrozumiała… a Ciebie zalewa lęk, jeszcze większy niż przed chwilą, lęk, że znowu nie zostaniesz zrozumieny/a i po raz kolejny musisz przejść przez ten ból… po chwili próbujesz przedstawić jeszcze raz prośbę, bo bardzo zależy Ci na tartej bułce i w tym momencie wchodzi do sklepu ktoś jeszcze. Na przykład przechodzień którego widujesz codziennie od kilku miesięcy, z którym nie znacie się, ale przekazujecie sobie powitanie w sposób werbalny albo niewerbalny. Widząc Twój „problem”, odwraca wzrok ucieka w alejkę, bądź staje za Tobą i patrzy z zszokowaniem na rozwój sytuacji, czujesz wzrok na sobie i cały ten ciężar przygniata Cię.

A teraz wyobraź sobie, że dochodzi kolejna osoba w tym samym momencie co wcześniej wspomniany przechodzień. Osoba której chciałbyś/chciałabyś zaimponować, która w jakiś sposób podoba Ci się, bądź po prostu uważasz ją za ciekawą „na pierwszy rzut oka”. Lęk, strach i słowa więznące w gardle nasilają się stukrotnie niż gdy było Was tylko dwóch w sklepie. W efekcie rezygnujesz z tartej bułki, którą tak bardzo chciałeś/aś i próbując powiedzieć „już nie trzeba” „dziękuje już nie chcę”, krztusisz się słowami które uwięzły Ci w gardle, a poprzez napinające mięśnie szyi, brzucha, klatki, krtani wykonujesz dziwne, mimowolne, spazmatyczne ruchy głową np. unosząc ją do góry. Koszmar? Przecież to tylko słowa, przecież to tylko jedno zdanie!! Koszmary senny, zapewne ktoś tak powie… 


Cóż mogę napisać. Witam w świecie jąkałów, właśnie przeczytałeś/aś ułamek codziennych zmagań ludzi z problemem niepłynności mowy - stylem ciężkiego i nieskładnego pióra jakiegoś anonimowego grafomana. A teraz zastanów się jakby to opisał prawdziwy pisarz, o ile elementów, doświadczeń byłby ten tekst bogatszy, bardziej rozbudowany? Jak lepiej mógłbyś/mogłabyś ten „problem” zrozumieć? A jakby to było gdybyś mogł/a to poczuć? Nie tylko teraz przez minutę, godzinę, dziś czy przez najbliższy tydzień, a przez kilka lat. Jak wpłynęłoby to na Ciebie? 

Przechodząc już do meritum. Zapewne już doskonale wiesz jaki problem poruszyłem, ale zastanawiasz się co ma wspólnego ekspedientka z spożywczaka do tematyki tego bloga - edukacji i psychologii - pewnie uważasz, że takie osoby nie muszą mieć doświadczeń z kontaktem z osobami jąkającymi, mają prawo tak się zachowywać itd… i oczywiście masz rację, jednak nie bez powodu wybrałem za przykład Panią Ekspedientkę i jej zawód. Otóż są zawody które wymagają codziennych interakcji i obycia z różnymi sytuacjami, z różnymi ludźmi - a więc i z różnymi osobowościami, z różnymi problemami które dotykają tych ludzi w różnych postaciach. O ile w przypadku ekspedientki zachowanie wcześniej wspomniane może przeze mnie zostać zrozumiane - gdyż osoby pracujące w tego typu zawodzie nie kształciły się w podobnej tematyce - to niestety są takie zawody które wymagają nie tyle wiedzy fachowej na temat jąkania, co zrozumienia i chociaż minimalną wartość empatii. O kim mówię? O pedagogach, nauczycielach i wychowawcach, o osobach które wybrały zawód, kształcąc się w zakresie pedagogiki. A w wypadku odbioru i reakcji na taki problem reagowały w sposób, który nazwałbym niegodnym piastowania tytułu magistra, już nie wspominając o tytułowaniu się Pedagogiem, wychowawcą… nie przebierając w słowach nazwałbym to zachowaniem absolutnie karygodnym. Pisząc to chcę zwrócić na problem odbioru osób, które jąkają się, lecz nie tylko – osoby mówiące niewyraźnie, niewymawiające litery r, czy sepleniące również doświadczyli problemu z odbiorem przez społeczeństwo. Czy chcę przekazać podprogowo, że jąkający powinni być traktowani specjalnie? ABSOLUTNIE NIE. Czego potrzebują? W największym skrócie, napisałbym, że akceptacji, zrozumienia i poruszenia tematu w odpowiedni sposób – o czym mam zamiar napisać za jakiś czas. 

A co Ty sądzisz na ten temat? Masz jakieś doświadczenia z osobami jąkającymi się? Pracujesz w szkole? Masz kolegę/koleżankę w pracy/szkole która się jąka? Daj znać w komentarzu co sądzisz o wpisie, czy zmienił Twoje postrzeganie?

Z antypedagogcznymi pozdrowieniami
Antypedagog

Postscriptum:  Jeśli uważasz, że rozwiązaniem na wcześniej wspomnianą sytuację jest wizyta u logopedy to muszę Cię zasmucić. Bardzo często określam jąkanie jako chorobę chroniczną, powracającą, chorobę której nie idzie wyleczyć trwale - można ją zamaskować, można usprawnić płynność mowy i pracować nad tym, ale wymaga to nie lada pracy nad sobą, stałych spotkań z logopedą– liczonych  w setkach, a nawet tysiącach godzin pracy. Jednak nie łudź się, że z jąkania można się wyleczyć – nie można.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz