przedstawię Ci pewną historię, chciałbym abyś ją
przeczytał/a, nie zwracając na elementy poboczne i głębszy sens.
Śniłeś/aś kiedyś o koszmarze w którym uciekałeś przed czymś co Cię goniło np. przed psem, lub
próbowałeś się bronić przed czymś, ale z jakiegoś niewyjaśnionego powodu nie
mogłeś nic zrobić, bądź Twoje ruchy były zbyt powolne? Pamiętasz jak nie mogłeś w
śnie krzyknąć, bądź nawet przemówić? Pamiętasz tę niemoc, frustrację i lęk?
Wyobraź sobie teraz, że wchodzisz spóźniony do klasy, sklepu czy jakiegokolwiek
miejsca i nie możesz wykrztusić z siebie słowa „dzień dobry”. Wyobraź sobie, że
wchodzisz do małego sklepu miejskiego z listą zakupów którą wcześniej starannie
przygotowałeś. Większość rzeczy wybierasz z półek, wszystko już masz, jednak
najważniejszy składnik jest za ladą - za ladą za którą stoi ekspedientka.
Wykładasz zakupy na ladę, ekspedientka „nabija” towar na kasę, a Ty czekasz, aż
padnie pytanie „coś jeszcze?”, aby dodać co jeszcze potrzebujesz… pytanie nie
pada. Wtedy podejmujesz próbę. Fraza wielokrotnie powtarzana w myślach -
brzmiąca „poproszę jeszcze bułkę tartą”, wreszcie nadchodzi ten moment i słowa/fraza więźnie Ci w gardle
podczas wypowiadania. Mięśnie szyi, ust, karku, rąk, klatki, brzucha napinają
się. Napinają się do takiego stanu w którym czujesz wielką piłkę golfową, która utknęła
Ci w gardle, a same mięśnie zaciskając się, powodują ból i problemy z oddechem.
Mimo wszystko próbując przezwyciężyć ból, próbujesz wymówić cholerne „poproszę
bułkę tartą”, trwa to kilka sekund, czasem nawet dwie… zanim zdasz sobie
sprawę, że musisz szybko zareagować, coś zrobić... Zaczynasz zamieniać słowa w
myślach, tak aby łatwiej przeszły Ci przez gardło. „Czy mógłbym prosić bułkę
tartą”, „i bułkę tartą”, „chciałbym jeszcze bułkę tartą”, „tartą bułkę
poproszę”, „chcę bułkę tartą”. Decydujesz się więc na niezważanie na uprzejmość
i mówisz to co wydaje Ci się najprostsze i najkrótsze „i bułkę tartą”. Nie
wychodzi Ci, zaczynasz wydłużać zdanie, zacinać się i powtarzasz sylaby, w
efekcie zamiast bułkę tartą zamieniasz w bububububuuuuuuuuuuuuułke
tatatatatatatataratą, Pani ekspedientka słucha i po chwili podaję bułkę tartą -
to najlepsza możliwa opcja...ale nie zawsze tak jest, wyobraź sobie teraz że
twarz ekspedientki przejawia emocje takie jak lęk, strach, zakłopotanie, wstyd,
obrzydzeniem. Czy czułbyś się miło?
To teraz poproszę Cię jeszcze o ostatnie
ilustrację. Wyobraź sobie teraz, że ekspedientka uśmiecha się z politowaniem i
mówi „powiedz jeszcze raz, ale spokojnie”, „nie śpiesz się, bo się zacinasz,
jeszcze raz, ale weź głęboki oddech” myśląc ,że Ci pomaga. Bądź zwyczajnie nie
słyszy ,nie zrozumiała… a Ciebie zalewa lęk, jeszcze większy niż przed chwilą,
lęk, że znowu nie zostaniesz zrozumieny/a i po raz kolejny musisz przejść przez
ten ból… po chwili próbujesz przedstawić jeszcze raz prośbę, bo bardzo zależy
Ci na tartej bułce i w tym momencie wchodzi do sklepu ktoś jeszcze. Na przykład
przechodzień którego widujesz codziennie od kilku miesięcy, z którym nie znacie się, ale
przekazujecie sobie powitanie w sposób werbalny albo niewerbalny. Widząc Twój
„problem”, odwraca wzrok ucieka w alejkę, bądź staje za Tobą i patrzy z
zszokowaniem na rozwój sytuacji, czujesz wzrok na sobie i cały ten ciężar
przygniata Cię.
A teraz wyobraź sobie, że dochodzi kolejna osoba w tym samym
momencie co wcześniej wspomniany przechodzień. Osoba której
chciałbyś/chciałabyś zaimponować, która w jakiś sposób podoba Ci się, bądź po
prostu uważasz ją za ciekawą „na pierwszy rzut oka”. Lęk, strach i słowa
więznące w gardle nasilają się stukrotnie niż gdy było Was tylko dwóch w
sklepie. W efekcie rezygnujesz z tartej bułki, którą tak bardzo chciałeś/aś i
próbując powiedzieć „już nie trzeba” „dziękuje już nie chcę”, krztusisz się
słowami które uwięzły Ci w gardle, a poprzez napinające mięśnie szyi, brzucha,
klatki, krtani wykonujesz dziwne, mimowolne, spazmatyczne ruchy głową np.
unosząc ją do góry. Koszmar? Przecież to tylko słowa, przecież to tylko jedno zdanie!!
Koszmary senny, zapewne ktoś tak powie…
Cóż mogę napisać. Witam w świecie
jąkałów, właśnie przeczytałeś/aś ułamek codziennych zmagań ludzi z problemem niepłynności mowy - stylem ciężkiego i nieskładnego
pióra jakiegoś anonimowego grafomana. A teraz zastanów się jakby to opisał
prawdziwy pisarz, o ile elementów, doświadczeń byłby ten tekst bogatszy, bardziej
rozbudowany? Jak lepiej mógłbyś/mogłabyś ten „problem” zrozumieć? A jakby to
było gdybyś mogł/a to poczuć? Nie tylko teraz przez minutę, godzinę, dziś czy przez najbliższy
tydzień, a przez kilka lat. Jak wpłynęłoby to na Ciebie?
Przechodząc już do meritum. Zapewne już doskonale wiesz jaki problem
poruszyłem, ale zastanawiasz się co ma wspólnego ekspedientka z spożywczaka do
tematyki tego bloga - edukacji i psychologii - pewnie uważasz, że takie osoby
nie muszą mieć doświadczeń z kontaktem z osobami jąkającymi, mają prawo tak się
zachowywać itd… i oczywiście masz rację, jednak nie bez powodu wybrałem za
przykład Panią Ekspedientkę i jej zawód. Otóż są zawody które wymagają
codziennych interakcji i obycia z różnymi sytuacjami, z różnymi ludźmi - a więc
i z różnymi osobowościami, z różnymi problemami które dotykają tych ludzi w
różnych postaciach. O ile w przypadku ekspedientki zachowanie wcześniej
wspomniane może przeze mnie zostać zrozumiane - gdyż osoby pracujące w tego typu zawodzie nie kształciły się w podobnej tematyce - to niestety są takie zawody które wymagają
nie tyle wiedzy fachowej na temat jąkania, co zrozumienia i chociaż minimalną
wartość empatii. O kim mówię? O pedagogach, nauczycielach i wychowawcach, o
osobach które wybrały zawód, kształcąc się w zakresie pedagogiki. A w
wypadku odbioru i reakcji na taki problem reagowały w sposób, który nazwałbym
niegodnym piastowania tytułu magistra, już nie wspominając o tytułowaniu się
Pedagogiem, wychowawcą… nie przebierając w słowach nazwałbym to zachowaniem absolutnie
karygodnym. Pisząc to chcę zwrócić na problem odbioru osób, które jąkają się,
lecz nie tylko – osoby mówiące niewyraźnie, niewymawiające litery r, czy
sepleniące również doświadczyli problemu z odbiorem przez społeczeństwo. Czy chcę przekazać podprogowo, że jąkający powinni być traktowani
specjalnie? ABSOLUTNIE NIE. Czego potrzebują? W największym skrócie,
napisałbym, że akceptacji, zrozumienia i poruszenia tematu w odpowiedni sposób
– o czym mam zamiar napisać za jakiś czas.
A co Ty sądzisz na ten temat? Masz jakieś doświadczenia z osobami jąkającymi się?
Pracujesz w szkole? Masz kolegę/koleżankę w pracy/szkole która się jąka? Daj
znać w komentarzu co sądzisz o wpisie, czy zmienił Twoje postrzeganie?
Z antypedagogcznymi pozdrowieniami
Antypedagog
Postscriptum: Jeśli uważasz, że rozwiązaniem na wcześniej wspomnianą
sytuację jest wizyta u logopedy to muszę Cię zasmucić. Bardzo często określam
jąkanie jako chorobę chroniczną, powracającą, chorobę której nie idzie wyleczyć
trwale - można ją zamaskować, można usprawnić płynność mowy i pracować nad tym,
ale wymaga to nie lada pracy nad sobą, stałych spotkań z logopedą–
liczonych w setkach, a nawet tysiącach
godzin pracy. Jednak nie łudź się, że z jąkania można się wyleczyć – nie można.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz