Dwu krotnie
marzyłem, aby zostać Pedagogiem - za pierwszym razem dałem za wygraną, za drugim
podążyłem do celu… aż niestety poznałem ten zawód i zostałem AntyPedagogiem.
Przedstawię Tobie historię swego życia w edukacji.
Na
różnych szczeblach edukacji podczas swego pobytu w różnych szkołach, na
praktykach pedagogiczny czy nawet na uczelniach - natrafiłem na kilkudziesięciu
nauczycieli, pedagogów, którzy w różnoraki odmienny sposób przekazywali wiedzę,
wychowywali i pomagali. Doświadczenia z parametodami, które były stosowane
bezpośrednio na mnie oraz te widziane z boku - z perspektywy obserwatora warsztatu pracy
pedagoga - sprawiły iż ukształtowałem sobie pewną opinię na temat Pedagogów,
dzisiejszej szkoły i edukacji, ale o tym troszkę później. Jak to się wszystko
rozpoczęło? Jak to się stało, że wybrałem i skończyłem Pedagogikę?
To pytanie to stały element wałkowany na studiach
Pedagogicznych podczas rozmów integracyjnych chyba każdego roku, gdy pada pytanie „dlaczego pedagogika?”, często powielany jest jeden schemat, a mianowicie: wczesny pociąg do zawodu, szczególnie przedszkole / szkoła podstawowa, chęć pracy z dzieciakami/młodzieżą, pomocy i to mniej
więcej wszystko… Ale jak to było dokładnie ze mną? Wszystko zaczęło się od
szkoły podstawowej. W czwartej lub piątej klasie okazało się, że lepiej radzę
sobie z pewnym przedmiotem niż rówieśnicy. Pewnego razu podczas zajęć kolega
poprosił mnie o pomoc, a później zaczęli prosić też inni. Spodobało to mi się,
gdyż nauczyciel prowadzący przyzwalał na taką formę pomocy podczas zajęć, a tłumacząc rówieśnikom dostawałem kopa pozytywnej energii - to wtedy też zrodziła się we mnie myśl : chcę
być nauczycielem informatyki! Jednak z biegiem lat zatraciłem tę chęć to marzenie, choć
czasem mam wrażenie, że zwyczajnie zapomniałem. Wracając do historii, wszystko zmieniło się w gimnazjum. Będąc w gimnazjum, przeżyłem te tzw. trudne lata w edukacji, doświadczyłem "złych" wrażeń związanych z nauczycielami,
wychowawcami, również i rówieśnikami... wszystko to sprawiło, że przestałem lubić szkołę,
zwątpiłem w swe możliwości, a sama nauka przestała dawać mi jakąkolwiek
satysfakcję. Oczywiście była to też presja rówieśnicza - nikt nie lubił uczyć się w tym wieku. Zapomniałem o celu nauki, o tym kim chcę być w przyszłości - było
mi wszystko jedno co będę robić. Znienawidziłem zawód, którego ścieżką chciałem
podążać, a samych pedagogów uważałem za zło wcielone.
Wszystko zmieniło się w szkole średniej, w technikum do
którego wtenczas uczęszczałem. Pamiętam to dokładnie. Przez pierwszy rok miałem
problem z j.polskim, pojawiły się poprawki i nieudane sprawdziany. Nie wiedziałem jak się
uczyć, a raczej szczerze mówiąc, nie mogłem się zmusić do tego - zawsze było coś ciekawszego niż nauka, nawet patrzenie na ścianę było produktywniejszym zajęciem niż uczenie się czy czytanie książki. Jednak pewnego
dnia podczas zajęć, zupełnie przypadkowo zostałem zapytany o moją opinie na
temat tekstu,a dokładniej wiersza. Odpowiadając zupełnie prześmiewczo - gdyż nie miałem pojęcia jaka
może być poprawna odpowiedź - zauważyłem błysk w oku nauczycielki, zrozumienie i
w rezultacie otrzymałem POCHWAŁĘ. Rozbudziło to we mnie dziwne odczucia, emocje, coś
czego nie doświadczyłem od dawna. Obudziła się we mnie żądza wiedzy i
zaprezentowania swoich możliwości. W tym momencie, dzięki tej nauczycielce, która zauważyła we mnie "coś" otworzyłem się na naukę. Zacząłem znowu coś lubić, po raz kolejny po
kilku latach byłem w czymś dobry. Po roku z ucznia mocno średniego, stałem się
uczniem czwórkowo-piątkowym, dlaczego o tym piszę? Gdyż dzięki tej nauczycielce
- choć z wielkim bólem określam takim słowem tę Panią (uważam to za ujmę dla
tak wybitnej osoby), zacząłem poznawać sam siebie, szukałem ograniczeń
związanych z przedmiotem i zacząłem je łamać. Doprowadziło to do sytuacji, iż
znowu byłem ponad rówieśnikami i mogłem im przekazywać dyletanckimi metodami swoją
wiedzę. Ten rozwój również zauważyła moja nauczycielka. W końcu pod koniec
"kariery" w szkole średniej znowu wróciła do mnie myśl – Cholera! Ja chcę uczyć,
pomagać, odkrywać tak jak odkryto mnie! Chcę być wychowawcą! Chcę być
Pedagogiem!. Tak jak postanowiłem, tak też zrobiłem. Rozpocząłem studia
pedagogiczne na dwóch specjalizacjach nienauczycielskich. Mimo protestów rodziny i
drwin ze strony środowiska rówieśniczego – ze szkoły technicznej poszedłem na
studia pedagogiczne - postanowiłem nie ugiąć się pod naciskiem i zostać
Pedagogiem, wychowawcą. Jednak to dopiero na studiach zrozumiałem jak bardzo
wpłynęła na mnie moja Pani Przewodnik - o której często usłyszycie w tym blogu.
Zrozumiałem wiele metod, technik oraz narzędzi jakimi pracowała Pani
Przewodnik. Jednakże nie zawsze było tak kolorowo, nie wszyscy nauczyciele byli
tacy. Mogę oszacować iż miałem do czynienia z kilkudziesięcioma nauczycielami
podczas mojej kariery i spotkałem tylko jednego przewodnika i dwóch
nauczycieli, którzy powinni się właśnie tak tytułować. Pewnie
myślisz, że jestem rozgoryczony, wściekły, że to tylko moje doświadczenia i nie
wszędzie tak jest... i wiesz co? masz rację, lecz tylko co do pierwszej części. Jestem zawiedziony
poziomem jaki prezentowali nauczyciele w sferze wychowawczo-pomocowej podczas
mojej edukacji. Jestem wściekły i czas to pokazać. Dlaczego zdecydowałem się to
pokazać? Bo podczas rozmów z studentami (teraz również pedagogami, nauczycielami), podczas
praktyk w szkołach, zauważyłem iż ten schemat się powiela... to wręcz norma w dzisiejszej edukacji.
Dlaczego więc AntyPedagog? Dlaczego staje naprzeciw
Pedagogom z mieczem w dłoni w postaci słów? Odpowiedź jest prosta, wszystkie
osoby pracujące w szkołach i instytucjach wychowawczo-edukacyjnych nazywani są
nauczycielami, mianują się samozwańczo pedagogami i wychowawcami. A
doświadczenia - nie tylko moje - ale również i setek tysięcy dzieci wskazują
jasno : w dzisiejszych czasach nauczyciele nie spełniają swojej funkcji! Z
moich doświadczeń nie tylko szkolnych, ale i również pobytu w
gronie nauczycielskim, stwarzają jasny obraz według którego, Ci pedagodzy,
nauczyciele nie powinni zostać nigdy tak nazwani. Dlaczego tak sądzę? O tym
opowiem w kolejnych blogach.
Sam zawód i słowo "Pedagog" z dnia na dzień traci na wartości, powoli staje się przeciwieństwem wartości które powinno strzec i prezentować z znaczenia. Postanowiłem więc, nie chcę być pedagogiem, nie chcę być nauczycielem, nie chcę być utożsamiany z resztą, jestem AntyPedagogiem, chcę być Przewodnikiem!!!
Sam zawód i słowo "Pedagog" z dnia na dzień traci na wartości, powoli staje się przeciwieństwem wartości które powinno strzec i prezentować z znaczenia. Postanowiłem więc, nie chcę być pedagogiem, nie chcę być nauczycielem, nie chcę być utożsamiany z resztą, jestem AntyPedagogiem, chcę być Przewodnikiem!!!
z AntyPedagogicznymi pozdrowieniami,
AntyPedagog
Post Scriptum: Zdaję sobie sprawę z nurtu
Antypedagogiki. Nie przedstawiam i nie
kieruję się poglądami przedstawionymi przez ten nurt. AntyPedagog, ma dla mnie
zupełnie inny wydźwięk i charakter, z czym Państwo absolutnie nie musicie się zgadzać,
jednak ja mam prawo nazywać się jak chcę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz