Ludzie zostali przybici wiadomością „skończ studia” ,„zdobądź wyższe
wykształcenie” „będziesz mieć prace”, a co dostają po studiach? Nic.
Dzieciaki, gimnazjaliści, uczniowie szkół średnich syceni są
przez rodzinę, nauczycieli (...) frazesem, złotym środkiem, gwarantem, „zdobądź
wyższe wykształcenie będziesz mieć pracę”!
Te społeczne przeświadczenie wkrada się w wczesnych latach
edukacji, lecz w zupełnie innej formie. Już na początku drogi młody człowiek
stawiany jest naprzeciw egzaminowi tzw. Sprawdzianowi szóstoklasisty wobec
czego naturalnie często świadomie, czasem nieświadomie, społeczeństwo wywiera na
dziecku presję. Rodzice, nauczyciele, rodzina, a na końcu nawet społeczeństwo
stawiają młodego człowieka przed faktem – „musisz dostać się do dobrego
gimnazjum jeśli chcesz coś zrobić w życiu”. Kontynuowane jest to w szkole
gimnazjalnej, tam też na absurdalnie wielką skalę głoszona jest teza iż testy gimnazjalne decydują o życiu, jakoby
wynik testu, a w konsekwencji wybór szkoły średniej ważyć miał na życiu i śmierci!
Licea na to stawiają nauczyciele – wyłącznie na te z chorą renomą. Gorzej jest
z technikami gdyż przez nauczycieli z reguły uważane są za gorsze, a więc w
konsekwencji i przez społeczeństwo które przejęło „treści” nauczyciela.
Najgorzej jest z zasadniczymi szkołami zawodowymi (tzw. Zawodówkami) - tym też
straszeni są uczniowie, frazes : „ucz się, bo skończysz w zawodówce”-
powtarzany jest aż do znudzenia, tworząc jasny obraz „sukcesu” życiowego.
Dostać się do szkoły średniej, a najlepiej liceum. A jeszcze
lepiej mat-fiz bądź bio-chem. A jak jest
w szkole średniej? Przez 3-4 lata nauczyciele pielęgnują Twoją wartość tezą,
„ucz się, bo na matury nie zdasz, a jeśli nawet to z takim wynikiem, że żaden uniwersytet
Cię nie przyjmie”, gdy argument ten przejadają się i traci na wartości, gdyż
uczeń wykazuje odrobinę samozaparcia i wewnętrznej motywacji do nauki,
zbierając dobre oceny z podstawowych przedmiotów maturalnych, społeczeństwo,
nauczyciele po raz kolejny wystawiają nowy, trudniejszy cel do zrealizowania –
„musisz uczyć się więcej, zdać maturę rozszerzoną, aby dostać się na studia, bo
bez tego dziś ani rusz” – adolescent wobec tego przykłada się bardziej,
poświęca czas na naukę często przedmiotów które go nie interesują, tylko po to
aby dostać się na „wymarzony” kierunek studiów. Dostaje się więc na studia,
dobrą uczelnie, uniwersytet czy politechnikę- nie zwracając już uwagi na jaki
kierunek, byle choć troszkę zbliżony do jego wiedzy. Tam też studiuje przez 3
-3.5 lata. Po ukończeniu pierwszego stopnia, rozpoczyna szukać pracy i stawiany
jest z twardą rzeczywistością – pracy nie ma po pierwszym stopniu, tak mówią
pracodawcy, tak mówią wykładowcy – „ w dzisiejszych czasach licencjat/inżyniera
może mieć każdy”. Po czym wybiera studia uzupełniające magisterskie,
jednocześnie pracując w korporacji często wykonując pracę niezwiązaną z
kierunkiem na studiach. Męczy się, w siódmych potach kończąc czasem i inny
kierunek na magisterce – ma dwa fakultety. Rozrywkę, zabawę, więzi społeczne
często odstawia w cień, cień dążenia do sukcesu – gwarantowanym zdobyciu pracy
w zawodzie po ukończeniu magistra! Po kolejnych latach, ma 25-26 lat, kończy magistra
z wyróżnieniem, marzenie spełnione! W końcu ma dyplom, zna teorie ,ma czas,
jest nowy, świeży, posiada mase pomysłów, nie oczekuje dużej pensji, chce
rozwijać się i pracować – jest świetnym, wręcz idealnym, nowym nabytkiem rynku
pracy! Co dzieje się dalej? Jeśli nie ma znajomości, nie jest wybitny i nie ma
szczęścia to w większości dążenia do znalezienia pracy kończą się na setkach
rozmowach o pracę, tysiącach wysłanych CV i przeświadczeniu – nie ma pracy dla
mnie w tym kraju, gdzie zrobiłem błąd? Rodzina, znajomi pytają, jak praca –
znalazłeś już coś? Frustracja rośnie z dnia na dzień, spełnił przecież
wszystkie wymagania poczynając od klasy podstawowej, a nadal wykonuje prace w
korpo, często za mniejsze wynagrodzenie niż Ci, którzy wybrali zasadniczą
szkołę zawodową i pracują fizycznie.
Wtedy dochodzą do niego prawda - błędem jest przyjęte i pielęgnowane
przekonanie przez społeczeństwo iż studia są gwarantem sukcesu, znalezieniem
pracy.
Gwarantem sukcesu jest umiejętność znalezienia na siebie sposobu,
znalezienia pasji i rozwijania jej tak, aby mogła stać się Twoją pracą. Błędem
jest wybranie kierunku pod dobrze płatną pracę, błędem jest ukończenie studiów
dla dyplomu - natomiast zupełnie
odwrotnie, tylko studiowania czegoś co się kocha jest wyborem prawidłowym –
jeśli coś lubisz, kochasz, interesuję Cię to, to znajdziesz pracę choćby kończąc
polonistykę, pedagogikę, nanotechnologię czy historię sztuki… UWAGA nawet na
prywatnych uczelniach, które skądinąd powoli zaczynają stawać w szranki z
tytanami takimi jak uniwersytety i politechniki. Dzisiejszy świat jest dziwny…
W dobie studiów „ogólnodostępnych”, wymaga od absolwentów nie tylko dyplomu i
wiedzy książkowej, a przede wszystkim zajawki, płomienia i zainteresowania daną
dziedziną. A mimo tego i tak ciężko. Dlaczego tak się dzieje? Mam wrażenie, że
dziś kończy się studia, bo to KOLEJNY WYMAGANY etap szkolnictwa, tak jak kiedyś
była szkoła średnia/zawodowa, tak dziś są to studia. Wobec czego mamy co roku
1000 politologów, 5000 pedagogów, 4000 spec z inżynierii jakiejś tam, 3000
polonistów, 3000 filologów, 10000 ekonomistów, a rynek tego nie może połknąć.
Cóż więc robić?
A ty co sądzisz o dzisiejszych studiach? Konieczność czy
przeżytek?
Pozdrawiam
Antypedagog.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz