niedziela, 20 marca 2016

Czarne słońce, niebieska trawa i przemoczone buty - pozwólmy dzieciom być.

Witaj, 
dziś o najmłodszych z nas, o dzieciach. Klasyk polskiego kina „Z Własnego doświadczenia wiem, że nie ma nic gorszego jak banda indywidualistów” – cytat z filmu Poranek Kojota.

W dzisiejszej edukacji i wychowaniu można dostrzec pewną predylekcje do konieczności poprawy zachowania dziecka, szczególnie tego najmłodszego człowieka. Od początku swego życia w najmniejszej agendzie socjalizującej jednostkę - w rodzinie, gdy do dziecka przychodzi faza próby, konieczności doświadczania -, następuje konieczność korygowania zachowania dziecka. Rodzice robią to intuicyjnie, kierują się jego „dobrem” i przede wszystkim własnym postrzeganiem świata. Idealny tego przykład doświadczyłem latem w pochmurny dzień w centrum miasta : chłopak w okresie około przedszkolnym, prosił swego opiekuna - „mamo mogę pobiegać na bosaka po kałużach?”- a matka kierując się swoim doświadczeniem i zdaniem, tłumaczyła cierpliwie synkowi, dlaczego nie powinien, co może się stać, pytała dlaczego itd… Niewinna zabawa? Dlaczego więc nie? 


Następnie schemat „poprawiania” powielany jest w przedszkolu, gdy pani nauczycielka widząc jak dziecko rysuje niebieską trawę, zielone konary drzew i czarne chmury, interweniuje i instruuje dziecko: „Karolek, przecież nie tak wyglądają chmury, dlaczego je tak narysowałeś? Nie powinny być jasnoniebieskie?”, wtedy, jeśli dziecko jest temperamentne(lub jeśli poprzednia faza rozwojowa przebiegła bez kryzysu) początkowo stawia opór, bądź odpowiada „tłumaczy się” z własnej kreatywności. Jednak pod wpływem (często) nacisku, ze strony wychowawcy/nauczyciela w końcu łamie swą ekspresje i zmienia obrazki na takie jakie chce nauczyciel. 


Zastanawiasz się o co chodzi? Przecież trawa nie jest NIEBIESKA! A Konary drzew nie są zielone!!! Powiedz mi więc czytelniku, gdzie zostało zapisane - może w jakiejś ustawie, rozporządzeniu, iż trawa ma być ZAWSZE zielona? A konary zawsze brązowe? Nie znam się na sztuce, ale czy ktoś poprawiał Picassa, albo Rembranta? Dlaczego więc wizja świata dziecka w innych kolorach jest zła? Pewnie tak jak większość osób powiesz, że rysunki dziecka „świadczą” np. o problemach z daltonizmem, o problemach w rodzinie, UWAGA, to największy błąd. Analiza rysunku dziecka jasne, może o czymś świadczyć, ale to nie jest metoda „Wyrocznia”, pewnik, to tylko technika „pomocowa” dla specjalisty który kształcił się w tym kierunku – nie tylko przeczytał w Internecie dwie strony na „wikipedi”, ale uczył się miesiącami pod okiem specjalisty, również czytał, czytał i jeszcze raz czytał literaturę, gdyż musiał mieć podparcie teorii. Jednak warte zaznaczenia jest to, iż wielu specjalistów odchodzi już od tej „metody diagnostycznej”, dlaczego? Mogę tylko przypuszczać, ale nasuwa mi się pytanie do Ciebie: A co w wypadku, gdy dziecko lubi kolor CZARNY i odcienie szarości? Rysuje więc w tych kolorach obrazki, czy to źle? Świadczy to o czymś? Absolutnie, Tak. Między innymi o tym, że dziecko lubi czarny kolor. A czy Ty czasem, drogi czytelniku nie masz jakiegoś ulubionego koloru np. ubrań? Lubisz może czarne spodnie? Bądź niebieskie t-shirty/bluzki? Czy to o czymś świadczy? Tak, o tym,że lubisz taki kolor. 



Dajmy więc dziecku możliwość wyboru, jeśli chce tworzyć czarne słońce to cholera jasna, niech je tworzy! Dziecko też ma swój świat fantazji. Gdy nauczycielka prosi klasę „narysujcie fajną pogodę” (cytat z hospitacji), dziecko więc bierze kredkę i rysuje tak jak chce, tak jak mu się żywnie podoba! Dlaczego? Nauczycielka nie wskazała zdjęcie prosząc „ODWZORUJCIE to zdjęcie na obrazku” „zróbcie tak jak wam każe – żółte słońce, zielona trawa”, skąd więc ten problem u dorosłych z czarnym słońcem? Dorośli (również i ja), patrzę na świat okiem swoich doświadczeń, wiedzy - ja, Ty i Twoi znajomi w większości jesteśmy doświadczeni przez świat - czasem mocniej, czasem słabiej - ale zapewne przebrnęliśmy już przez większość faz rozwojowych, po prostu mamy to za sobą. Często też nie pamiętamy co robiliśmy, jak zachowywaliśmy się w wieku np. 6 lat. Dlaczego? Bo to było wtedy dla nas normalne, a zapamiętać wszystkiego nie można, szczególnie gdy nie wyróżnia się niczym specjalnym… a teraz to jest „inne”, „absurdalne” gdy patrzymy na dziecko i to co wyprawia mając już na karku 20, 30, 40 lat.  Troszkę boimy się „inności” dzieci, mamy obawę przed innym zachowaniem przede wszystkim z uwagi na dobro dziecka – nikt o zdrowych zmysłach nie chce, aby dziecko cierpiało, bądź miało jakieś dysfunkcje… ale to normalne, jednak warto o tym wiedzieć, i mimo iż to truizm, to czasem trzeba to przypomnieć sobie i swoim bliskim.

Zostawiłem Cię z pytaniem pod koniec pierwszego akapitu, nie zostawiając odpowiedzi. Czas na odpowiedź. Dlaczego więc nie chcemy pozwolić dziecku biegać po kałużach? Bo boimy się o stopy dziecka? Bo boimy się o nowe buty? A może nie chce nam się prać/suszyć butów pod kaloryferem? A może po prostu nie podoba nam się takie zachowanie, bo nie ma w tym nic „fajnego”? A może nie chcemy zostać uznani za złego rodzica? Może tak, a może są inne pobudki. Jednak jeśli dziecko CHCE SAMO, „ja chce sam” , „mogę spróbować” (cytat) to dlaczego tego nie spełnić? Niech dziecko samo doświadczy czym jest woda w butach. Szkrab i tak będzie chodzić po kałużach, tylko pytanie czy zrobi to będąc 4 kilometry od domu na nowych „szkolnych butach” - oczywiście całkowicie przypadkowo wdepnie w kałuże- i wtedy doświadczy czym są np. klejące skarpety, chłód itd… a my będziemy mieć problem, bo będzie trzeba szybko wrócić do domu, bo skarpety mokre, bo zimno… czy zrobi to 50 metrów za blokiem, domem pod naszą opieką, za naszą zgodą np. w kaloszach, bądź starych butach i będziemy mieć okazję kontrolowania i przede wszystkim dania dziecku radości, poczucia autonomii, doświadczenia i możliwości wyboru. Oczywiście nie popadajmy w skrajność, nie każmy dziecku wkładać rączek do wrzątku. Pozwólmy doświadczać w kontrolowanych warunkach. 



Reasumując. Cholera! Pozwólmy dzieciom na indywidualność! Wspomagajmy, rozmawiajmy i pozwólmy dzieciom doświadczać, mieć swój czas na swoją własną fantazję! Pozwólmy im wybrać swoja własną drogę.
A co Ty drogi czytelniku sądzisz o nauce przez doświadczanie? O ekspresji przez dzieci swojej fantazji? Zgadzasz się z moją opinią? A może masz zupełnie inne zdanie? Zapraszam do dyskusji, odpowiem na każdy komentarz.

Pozdrawiam Serdecznie
AntyPedagog

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz