Witaj,
dziś o najmłodszych z nas, o dzieciach. Klasyk polskiego kina „Z Własnego doświadczenia wiem, że nie ma nic
gorszego jak banda indywidualistów” – cytat z filmu Poranek Kojota.

Następnie schemat „poprawiania” powielany jest w
przedszkolu, gdy pani nauczycielka widząc jak dziecko rysuje niebieską trawę,
zielone konary drzew i czarne chmury, interweniuje i instruuje dziecko: „Karolek,
przecież nie tak wyglądają chmury, dlaczego je tak narysowałeś? Nie powinny być
jasnoniebieskie?”, wtedy, jeśli dziecko jest temperamentne(lub jeśli poprzednia
faza rozwojowa przebiegła bez kryzysu) początkowo stawia opór, bądź odpowiada „tłumaczy
się” z własnej kreatywności. Jednak pod wpływem (często) nacisku, ze strony
wychowawcy/nauczyciela w końcu łamie swą ekspresje i zmienia obrazki na takie
jakie chce nauczyciel.
Zastanawiasz się o co chodzi? Przecież trawa nie jest
NIEBIESKA! A Konary drzew nie są zielone!!! Powiedz mi więc czytelniku, gdzie
zostało zapisane - może w jakiejś ustawie, rozporządzeniu, iż trawa ma być
ZAWSZE zielona? A konary zawsze brązowe? Nie znam się na sztuce, ale czy ktoś
poprawiał Picassa, albo Rembranta? Dlaczego więc wizja świata dziecka w innych
kolorach jest zła? Pewnie tak jak większość osób powiesz, że rysunki dziecka „świadczą”
np. o problemach z daltonizmem, o problemach w rodzinie, UWAGA, to największy
błąd. Analiza rysunku dziecka jasne, może o czymś świadczyć, ale to nie jest
metoda „Wyrocznia”, pewnik, to tylko technika „pomocowa” dla specjalisty który
kształcił się w tym kierunku – nie tylko przeczytał w Internecie dwie strony na
„wikipedi”, ale uczył się miesiącami pod okiem specjalisty, również czytał,
czytał i jeszcze raz czytał literaturę, gdyż musiał mieć podparcie teorii. Jednak
warte zaznaczenia jest to, iż wielu specjalistów odchodzi już od tej „metody diagnostycznej”,
dlaczego? Mogę tylko przypuszczać, ale nasuwa mi się pytanie do Ciebie: A co w
wypadku, gdy dziecko lubi kolor CZARNY i odcienie szarości? Rysuje więc w tych
kolorach obrazki, czy to źle? Świadczy to o czymś? Absolutnie, Tak. Między
innymi o tym, że dziecko lubi czarny kolor. A czy Ty czasem, drogi czytelniku
nie masz jakiegoś ulubionego koloru np. ubrań? Lubisz może czarne spodnie? Bądź
niebieskie t-shirty/bluzki? Czy to o czymś świadczy? Tak, o tym,że lubisz taki
kolor.
Dajmy więc dziecku możliwość wyboru, jeśli chce tworzyć czarne
słońce to cholera jasna, niech je tworzy! Dziecko też ma swój świat fantazji.
Gdy nauczycielka prosi klasę „narysujcie fajną pogodę” (cytat z hospitacji),
dziecko więc bierze kredkę i rysuje tak jak chce, tak jak mu się żywnie podoba!
Dlaczego? Nauczycielka nie wskazała zdjęcie prosząc „ODWZORUJCIE to zdjęcie na
obrazku” „zróbcie tak jak wam każe – żółte słońce, zielona trawa”, skąd więc
ten problem u dorosłych z czarnym słońcem? Dorośli (również i ja), patrzę na
świat okiem swoich doświadczeń, wiedzy - ja, Ty i Twoi znajomi w większości jesteśmy
doświadczeni przez świat - czasem mocniej, czasem słabiej - ale zapewne przebrnęliśmy
już przez większość faz rozwojowych, po prostu mamy to za sobą. Często też nie
pamiętamy co robiliśmy, jak zachowywaliśmy się w wieku np. 6 lat. Dlaczego? Bo
to było wtedy dla nas normalne, a zapamiętać wszystkiego nie można, szczególnie
gdy nie wyróżnia się niczym specjalnym… a teraz to jest „inne”, „absurdalne”
gdy patrzymy na dziecko i to co wyprawia mając już na karku 20, 30, 40 lat. Troszkę boimy się „inności” dzieci, mamy obawę
przed innym zachowaniem przede wszystkim z uwagi na dobro dziecka – nikt o
zdrowych zmysłach nie chce, aby dziecko cierpiało, bądź miało jakieś dysfunkcje…
ale to normalne, jednak warto o tym wiedzieć, i mimo iż to truizm, to czasem
trzeba to przypomnieć sobie i swoim bliskim.
Zostawiłem Cię z pytaniem pod koniec pierwszego akapitu, nie
zostawiając odpowiedzi. Czas na odpowiedź. Dlaczego więc nie chcemy pozwolić dziecku
biegać po kałużach? Bo boimy się o stopy dziecka? Bo boimy się o nowe buty? A
może nie chce nam się prać/suszyć butów pod kaloryferem? A może po prostu nie
podoba nam się takie zachowanie, bo nie ma w tym nic „fajnego”? A może nie
chcemy zostać uznani za złego rodzica? Może tak, a może są inne pobudki. Jednak
jeśli dziecko CHCE SAMO, „ja chce sam” , „mogę spróbować” (cytat) to dlaczego
tego nie spełnić? Niech dziecko samo doświadczy czym jest woda w butach. Szkrab
i tak będzie chodzić po kałużach, tylko pytanie czy zrobi to będąc 4 kilometry
od domu na nowych „szkolnych butach” - oczywiście całkowicie przypadkowo
wdepnie w kałuże- i wtedy doświadczy czym są np. klejące skarpety, chłód itd… a
my będziemy mieć problem, bo będzie trzeba szybko wrócić do domu, bo skarpety
mokre, bo zimno… czy zrobi to 50 metrów za blokiem, domem pod naszą opieką, za
naszą zgodą np. w kaloszach, bądź starych butach i będziemy mieć okazję
kontrolowania i przede wszystkim dania dziecku radości, poczucia autonomii,
doświadczenia i możliwości wyboru. Oczywiście nie popadajmy w skrajność, nie
każmy dziecku wkładać rączek do wrzątku. Pozwólmy doświadczać w kontrolowanych
warunkach.
Reasumując. Cholera! Pozwólmy dzieciom na indywidualność!
Wspomagajmy, rozmawiajmy i pozwólmy dzieciom doświadczać, mieć swój czas na
swoją własną fantazję! Pozwólmy im wybrać swoja własną drogę.
A co Ty drogi czytelniku sądzisz o nauce przez doświadczanie? O ekspresji przez dzieci swojej fantazji? Zgadzasz się z moją opinią? A może masz zupełnie inne zdanie? Zapraszam do dyskusji, odpowiem na każdy komentarz.
Pozdrawiam Serdecznie
AntyPedagog
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz