
Pamiętam ten dzień kiedy uświadomiłem sobie, że mam problem.
Parę lat temu, jeszcze na studiach licencjackich zapisałem
się na warsztaty z nauczania poprzez sztukę. Pamiętam jak dziś słowa wykładowcy
- również nauczyciela w szkole
artystycznej, które brzmiały mniej więcej tak, „każde dziecko musi brać udział
w przedstawieniach szkolnych (…) to rozwija, buduje poczucie pewności, poprawia
zdolności komunikacji, przełamuje strach (…), jeśli zachęta w postaci aprobaty,
oceny nie skutkuję, powinniście starać się przekonać każdego ucznia do udziału
w spektaklu za wszelką cenę, trzeba zmusić (…) w każdym spektaklu powinna brać
udział cała klasa bez wyjątków”… Ta sytuacja zapisała się w mojej pamięci
wyraźnie i klarownie. Oczywiście jak pewnie przypuszczasz, kompletnie nie
zgadzałem się z tym zdaniem. Czy wywołała oburzenie studentów? W większości
nie, lecz głosy niezgody pojawiały się po zajęciach podczas rozmów – na całe
szczęście. Dlaczego tym piszę? Doświadczyłem tego i mam wrażenie, że nie tylko
w mojej szkole podstawowej ta metoda była stosowana. Zapraszam Ciebie do lektury
z serii doświadczenia AntyPedagoga.